Zaczyna się listopad, miesiąc pamięci. Mimo, że szorstki i dżdżysty, to jednak uspokaja swoją przewidywalnością: powtarzanym schematem wspominek i zadumy, a nieodwracalność ostatecznych rozstań łagodzi corocznymi powrotami, gdzie o wyznaczonej porze spotykają się – umarli i żywi, aby ćwiczyć pamięć o tym, co nie wróci, ale w każdym tkwi.
W tym czasie staramy się pielęgnować obrazy z przeszłości, uznając, że pamięć o przodkach jest ważna. Ale jak bardzo i dlaczego? Po co nam ta wiedza – nie zawsze wygodna, a czasami trudna – pomagają odkryć autorzy subiektywnie wybranych na tę okoliczność książek, poświęconych rodzinnym historiom, losom krewnych i całym społecznościom, przekazujących familijne opowieści w sztafecie pokoleń. Poznajcie migawki pamięci uchwycone w akapitach przez Mikołaja Grynberga, Monikę Sznajderman i Annę Janko.
Na pewno też nosicie w sobie takie historie.
Proponowany zestaw składa się z książek dobrze już znanych większości Czytelnikom, jednak wartych przypomnienia (lub poznania), bo pokazują, jak niezwykłe bywały historie zwykłych ludzi i jak często historia wkraczała w życie polskich rodzin.
To lektury opowiadające o życiu minionych pokoleń – naznaczonych przede wszystkim traumą II Wojny Światowej i zmian, które ona przyniosła, odciskając swe piętno na każdej rodzinie, sprawiając, że poczucie straty towarzyszyło wszystkim, a będąc tak powszechne, przestawało być jakieś wyjątkowe i bywało upychane w najgłębszych zakamarkach pamięci, aby znaleźć ujście i upomnieć się o swoją pamięć dopiero po wielu latach, i udowodnić wtedy, że w łańcuchu pamięci liczy się każde ogniwo. Bo pojedyncze pamięci składają się na zbiorowe odtwarzanie przeszłości, a to daje nadzieję na lepszą przyszłość. Czy jesteście pewni, że wiecie wszystko o swoich rodzinach?
Trudna tożsamość Mikołaja Grynberga
#Mikołaj_Grynberg_Rejwach
Jak mało czasami wiemy, opowiada Mikołaj Grynberg w zbiorze opowiadań pt. REJWACH, oddając głos dzieciom rodziców, którzy przeżyli Holokaust. Poznacie tu ludzi nieświadomych swego pochodzenia, albo ukrywających własną tożsamość przed światem, lub takich, którym zabrakło siły, by walczyć – o godność i szacunek, elementarne prawa zwykłego człowieka. To też cenzurka wystawiona społecznościom, wśród których trudno poczuć się bezpiecznie, bo jakakolwiek inność razi, jest wytykana palcami i wyszydzana. Znacie takie przypadki?
Mogą dotyczyć kogoś, kogo codziennie mijacie, a może nawet Was. Czasami wystarczy się rozejrzeć i wsłuchać w ludzkie losy – wśród nas są krewni żydowskich ofiar, oni ciągle tu żyją. Ich pamięć jest tak samo ważna, jak każda inna. Cierpienie nie ma narodowości, nie wyznaje żadnej religii (choć żywi strachem) i na pewno nie ma białego koloru skóry; tak samo, jak traumy, które za sobą niesie, które później krzyczą w każdej głowie, robiąc REJWACH, nie dając uspokoić emocji, a czasem nie dając dalej żyć.
To taka książka o pamięci, którą trzeba przeczytać, a potem jeszcze pamiętać, żeby wyciągnąć właściwe wnioski! Jakieś wątpliwości?
Coś mi się wydaje, że łatwiejsze od bycia Żydem jest niebycie Żydem. Mam trochę lat i doświadczeń, chętnie panu opowiem cały ten rejwach.
Przeczytaj recenzję BestsellerCafe – REJWACH, Mikołaj Grynberg
Dwie ścieżki pamięci Moniki Sznajderman
#Monika_Sznajderman_Fałszerze_Pieprzu_Historia_Rodzinna
Rodzinne losy bywają pogmatwane, rzadko kiedy życie jest czarno-białe, a sprawy oczywiste. W przypadku losów rodziny Moniki Sznajderman – starannie odtworzonych, za przyczyną niespodziewanie odzyskanych starych fotografii, przesłanych autorce z Ameryki i napisanej dzięki temu książce FAŁSZERZE PIEPRZU. HISTORIA RODZINNA – możemy poznać opowieść o dwóch zupełnie obcych sobie światach, które przed wojną współegzystowały, pozostając dla siebie obce.
Rodzina ojca pisarki to linia przodków żydowskich, wywodząca się z Radomia, w tym dziadek Ignacy Sznajderman, wcześniej Icek, który został cenionym neurochirurgiem i aspirował do bycia Polakiem, mieszkając z żoną Amelią, w podwarszawskim pensjonacie, którego ona była właścicielką, oraz linia matki – z rodowodem ziemiaństwa czeskiej linii Lipszyców i niemieckiej Lachertów, po których majątkach, po wojnie, pozostało jedynie wspomnienie, ale w czasie wojny zapewniały dość bezpieczne schronienie i dostatnie życie.
Każda z tych rodzin coś straciła podczas wojny, jednak straty po obu stronach były nieproporcjonalne: po jednej stronie tracono życie, po drugiej pieniądze; po jednej nie zostały nawet zdjęcia, po drugiej trwała pamięć. Brak ciągłości spowodowany trudnymi doświadczeniami ojca autorki, który milczał o swojej traumatycznej przeszłości i wygodny brak zainteresowania tym tematem ze strony rodziny matki, odcięły pisarkę na długie lata od prawdy o swoich pochodzeniu. A to właśnie jej osoba stała się łącznikiem obu linii – żydowskiej, z której ocalał tylko ojciec oraz polskiej, z której pochodziła matka pisarki.
To książka, która uświadamia, że próbując opowiadać wygładzoną wersję wydarzeń, szczególnie pogmatwanych losów rodzin, jak tytułowi FAŁSZERZE PIEPRZU, którzy na bazarze oferują falsyfikat zamiast oryginału, trzeba liczyć się z ryzykiem, że prawda o oszustwie w końcu wyjdzie na jaw.
Podrabianie pamięci nigdy nie kończy się dobrze – nie dość, że tworzy wynaturzone obrazy, jak w gabinecie luster, to potrafi przyzwyczaić do smaku kłamstwa, który bierzemy za prawdę, choć to tylko „sporek polny mielony” zamiast pieprzu (jak w ogłoszeniu z „Kuriera Żydowskiego” z tego samego dnia, kiedy dziadek autorki i brat ojca odjechali do obozu), ale ten pieprz już nam nie smakuje.
Bez prawdy życie nie smakuje tak samo. Ale czy jesteście na to gotowi? Nie dajcie się nabrać fałszerzom, szukajcie prawdy o swoich korzeniach (Y)
Myśmy uratowali się wszyscy, oni wszyscy zginęli.
Pamięć dziecka wg Anny Janko
#Anna_Janko_Mała_Zagłada
Anna Janko to kolejna reprezentantka potomków pokolenia, które przeżyło wojnę; przede wszystkim poetka, która w bardzo osobistych wspomnieniach pt. MAŁA ZAGŁADA mierzy się z przeżyciami dziecka – dziewczynki, która przeżyła pacyfikację jednej z zamojskich wsi, czyli swojej matki, oraz z własnymi, czyli córki, która była skazana na oziębłą i depresyjną opiekunkę, niezdolną do emocjonalnego otwarcia, ciągle niepewną, chwiejną i zmienną, nie dającą poczucia bezpieczeństwa ani czułości. Matka nie mogła dać córce tego, czego sama nie zaznała; jako dziewięciolatka straciła całą rodzinę (prócz brata i siostry), będąc świadkiem unicestwienia rodzinnej wioski, kiedy Niemcy najpierw rozstrzelali mieszkańców, później podpalili zabudowania, a na koniec ostrzelali dogorywającą miejscowość z samolotów; to wtedy zaznała traumy, prześladującej ją przez całe życie.
Dla małej dziewczynki, Tereni, w tamtej chwili zatrzymał się czas; odtąd czas biegł sobie obok, zmieniając daty w kalendarzach, dodając lat i zmieniając rysy, ale nie zmieniał emocji, które uległy zamrożeniu i pogrążyły w zastoju; niemożność przeżycia straty, konieczność ratowania życia i życie w ciągłym zagrożeniu, sprawiły, że dorosła kobieta pozostała na zawsze skrzywdzoną, samotną dziewczynką, pozostawioną na łasce obcych. I to ona codziennie wyglądała ratunku i czekała na opiekę. Dlatego tak często córka Anna stawała się opiekunką własnej matki, obserwując zmienne nastroje, niezależne od podopiecznej, a nawet diagnozując u własnej córki objawy choroby sierocej, którą powinna dawno temu przechodzić babka.
MAŁA ZAGŁADA jest jak prawdziwa apokalipsa, której doświadczyć mogła każda rodzina, bo choć traumy bywają różne, podobna przeszłość po prostu pulsuje w naszych żyłach. I przypomina o grozie, i bezsensie wojny. I każe poznawać takie historie, bo sięgając do korzeni jesteśmy w stanie diagnozować określone zachowania i próbować zrozumieć więcej, choć poznanie przyczyn nie zawsze wystarcza, aby wybaczyć – innym albo sobie. Czasami po prostu łatwiej żyć, wiedząc, że różne stany mogą mieć swoje źródło znacznie głębiej niż w nas; również z tego punktu widzenia lepiej wiedzieć, co się dziedziczy, choć niezależnie od diagnozy trudno będzie pozbyć się tego spadku. A jakie jest Wasze dziedzictwo?
Zabrałam ci twoją historię, mamo, twoją apokalipsę. Karmiłaś mnie nią, gdy byłam mała, szczyptą po trochu, żeby mnie tak całkiem nie otruć. Ale się uzbierało. Mam ją we krwi. […] Co mam z tą naszą historią zrobić teraz? Moje dzieci jej nie chcą. Włożę ją w szczelne zdania,
w zamknięte akapity.
Jeśli czytaliście, którąś z propozycji, chętnie poznamy Wasze opinię (y) A może zechcecie podzielić się wspomnieniami o swoich bliskich?