Najnowsza książka Mikołaja Grynberga pt. REJWACH to zbiór trzydziestu jeden opowiadań o losach następnego pokolenia ocalonych z Holokaustu, ich dzieci. To zestaw, który wciska w fotel, brutalnie wyrywa ze strefy komfortu i uświadamia, że w tym kraju nadal nie można być sobą, szczególnie jeśli jest się Żydem.
„Lepiej nie być Żydem, bo sam pan widzi, że amatorzy nie ustawiają się do tego w dzikich kolejkach.”
Tytułowy REJWACH to mała książeczka, starannie wydana nakładem wydawnictwa NISZA, składająca się z krótkich, prozatorskich form – wzbogaconych o czarno-białe, nostalgiczne fotografie autora – napisanych bardzo oszczędnie i esencjonalnie, niezwykle trafnie diagnozujących współczesne niepokoje, wynikające często z niepamięci, przemilczeń i braku ciągłości, co skutkuje wyobcowaniem i niemożnością określenia własnej tożsamości. Ten pozorny brak korzeni lub wręcz odcinanie się od nich nakręca spiralę frustracji, bólu i strachu. Jednak źródła tego ostatniego to już zupełnie współczesna historia, a w tej bierzmy udział również my – społeczeństwo.
Prawdy na lekarstwo
To opowieść o ludziach zanurzonych w lęku codziennie, noszących w sobie ogromne pokłady smutków przodków i własnych, pozostawionych trochę pomiędzy – minionym czasem zagłady, a teoretycznie bezpieczną teraźniejszością. To historie, jak z książki: nieprawdopodobne, nie do uwierzenia, a dzieją się pod naszym bokiem – przefiltrowane przez pisarski warsztat Mikołaja Grynberga oddają głos ludziom, których na co dzień nikt nie słucha i którzy sami nie mają odwagi mówić, nawet szeptem.
To głos pokolenia, które może wydawać się zupełnie nie związane z traumami wojny, Holokaustem i konsekwencjami pochodzenia. A jednak ciężar przeszłości często ich przygniata, spina niewidzialnym jarzmem, o którym nie mają pojęcia. Ofiary tej niewiedzy nie mają świadomości, że brakuje im ważnego ogniwa w łańcuchu pokoleń – prawdy o samych sobie; ale nawet ona – ta prawda, niezależnie czy przemilczana, czy poznana przypadkiem, nie gwarantuje niczego. To raczej przykład powtarzalnej reguły, że traumy przodków się dziedziczy i od tego niechcianego spadku nie ma ani ucieczki, ani drogi na skróty, żadnego objazdu.
Te opowiadania są o ludziach, którym nikt nie mówił, jak to jest być Żydem, ani nie uczył, jak żyć z piętnem, choć to ich rzeczywistość. Bo okazuje się, że w Polsce bycie Żydem ciągle stygmatyzuje – naznacza i definiuje pejoratywnie. A przecież nikt nie chce czuć się kimś gorszym. Dlatego tak wielu bohaterów tej książki wypiera się swojego pochodzenia, do grobowej deski chroniąc tajemnicę o cierpieniu i śmierci bliskich, a w końcu rezygnując z tej tożsamości na rzecz bezpieczeństwa rodzin, chcąc oszczędzić im własnych, niełatwych przeżyć, wynikających z obcej narodowości. Jednak te poświęcenia często zdają się na nic, wcale nie gwarantują spokoju albo bezpieczeństwa. Skrywane tajemnice potrafią wypłynąć na powierzchnię w najmniej oczekiwanych momentach, rujnując pozorny ład i zostawiając bohaterów z prawdą, której ani nie chcieli, ani nie wiedzą co z nią począć – jak w otwierającym zbiór opowiadaniu NIEPOTRZEBNE KŁOPOTY.
„Następnego dnia umarła nasza babcia nie-Żydówka całe życie. A kto został? Jej córka Żydówka i jej wnuki Żydzi, tak? Bo tak to u was wygląda, prawda? I co my jesteśmy winni? (..) Ona nam przekazała nie wiadomość, ale strach.”
Bycie Żydem to realny kłopot
Tutaj nikt nie wybiera bycia Żydem. Dlatego nie przyznaje się do tego osiemdziesięcioletnia pani Klementyna (KLEMENTYNA) od lat ukrywająca się w Łodzi, ani wnuk babki całe życie nie-Żydówki (NIEPOTRZEBNE KŁOPOTY), ani matka z elegancką torebką przed emeryturą (ELEGANCKA TOREBKA), albo ojciec zostawiający synowi w spadku wizję samobójstwa (GORZKA CZEKOLADA) i pielgrzym latający co roku do Izraela (SZACHY), i wielu innych, którzy starają się odnaleźć w tej podwójnej roli, którą przyszło im grać w życiu.
„Jestem Polakiem, w którym żyje Żyd, i Żydem, który nie istnieje bez tego Polaka. Zdarza mi się grywać samemu ze sobą w szachy i wie pan, kto wygrywa? Raz jeden, raz drugi.”
Za bycie Żydem ciągle się obrywa
Bycia odmieńcami bohaterowie Mikołaja Grynberga doświadczają wcześnie, zazwyczaj już w szkole czują się wyobcowani i wyciągnięci przed szereg. Wtedy muszą być czujni, skupieni i gotowi na konfrontację – z okrutnymi zabawami rówieśników, niesprawiedliwymi ocenami wychowawców i niezrozumiałą niechęcią, czy wręcz wrogością znanych im ludzi np. kolegów czy sąsiadów. Czasami przychodzi im uciekać, przeprowadzki stają się codziennością, choćby do klasztoru (KLASZTOR). Właśnie o takich trudnych, również swoich doświadczeniach, mówi w tej książce autor (np. U HITLERA).
Ta ciągła niepewność losu i swojej wartości nie ułatwia tu nikomu wejścia w dorosłość, a tym bardziej nie zapewnia szczęśliwego życia. To wszystko pcha bohaterów, bardziej lub mniej świadomie, do szukania innych dróg, czasami również na emigracji (ŁĄCZENIE RODZIN).
„Ojciec w końcu zrozumiał, że społeczeństwo, które wstydzi się swoich czynów, prędzej czy później zwraca się przeciwko świadkom tych czynów.”
Losy spadkobierców pokolenia ocalonych są różne, łączy je jednak wspólny mianownik – STARORZECZE, skąd wszyscy wyszli, i gdzie po drodze pogubili korzenie, wypadli z toru, bo zabrakło szyn (jak na okładkowym zdjęciu, wykonanym w Warszawie na terenie byłego Getta). Okazuje się bowiem, że prawda o pochodzeniu i rodzinnych losach jest kluczem do ludzkich zachowań (PO ARYJSKIEJ STRONIE), choć bywa obarczona ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Ujściem dla tego nadmiaru emocji może być opowieść, która pomoże odkryć i zrozumieć więcej. Właśnie o tym jest REJWACH, o zmaganiach żywych z pamięcią o przeszłości.
Bo dopóki jest komu słuchać, dopóty trzeba opowiadać – panie Mikołaju, opowiadaj dalej…
„Są tacy ludzie na świecie, którzy uważają, że nas tutaj nie ma. Dla nich jest nas tak mało, że aż nic. Nie traćmy czasu na zastanawianie się, dlaczego tak myślą. Widocznie mają swoje powody.”